Strona główna > RELIGIA > Żal za grzechy, czyli odpowiedzialność moralna.

Żal za grzechy, czyli odpowiedzialność moralna.


Doktryna Kościoła katolickiego jest zbiorem dogmatów i wierzeń, które mogą być źródłem wielu ciekawych refleksji. Biblijna księga Ezechiela w rozdziale 36, a wersecie 31 w tak interesujący sposób mówi o żalu za grzechy: Wtedy wspominać będziecie wasz sposób życia i wasze złe czyny. Będziecie czuli obrzydzenie do siebie samych z powodu waszych grzechów i waszych obrzydliwości. Ten fragment przyszedł mi na myśl, gdy czytałem dzisiaj news z Belgii. Były przewodniczący komisji badającej przypadki nadużyć seksualnych w belgijskim kościele, zaapelował o poddanie się do dymisji papieża Benedykta XVI. Peter Adrianssens, zwrócił uwagę, że w obliczu skali problemu, która okazała się oczywiście kolejnym ogólnoświatowym problemem kościoła uznanie odpowiedzialności przez kościół, nie jest wystarczające i tożsame z poniesieniem odpowiedzialności.

W kontekście zacytowanych przeze mnie na wstępie słów z księgi Ezechiela, klarowne wydaje się to jak kościół współczesny powinien zareagować i odnieść się do przestępstw dokonywanych w  jego łonie, jak i co być może ważniejsze, do wszelkich prób (dodajmy częstokroć skutecznych!)  wyciszania i zamykania spraw. Według teologii katolickiej, sakrament spowiedzi, czyli wyznania swoich grzechów przed kapłanem, który pośredniczy w relacjach z bogiem, jest jednym z najistotniejszych sakramentów dla katolika. Pozwala mu zachowywać czyste relacje ze swoim bogiem, zachowywać czystość sumienia. jednym z najistotniejszych elementów tego sakramentu jest okazanie żalu za grzechy. Który to żal w tak obrazowy i dosadny sposób opisano w cytowanych fragmencie z Ezechiela. Czy ktokolwiek z katolików przyglądających się na przestrzeni kilkunastu lat wydarzeniom w łonie kościoła, może bez skrępowania, bez cienia wstydu, zażenowania stwierdzić i publicznie oświadczyć, że watykańskie instytucje zachowują się tak, jakby odczuwały żywe obrzydzenie, szczere uczucie wstrętu do tych praktyk jakie tolerowały taką sytuację wewnątrz kościoła? Myślę, że każdy kto by tak uczynił, musiałby w samotności palić się ze wstydu podczas osobistych pogaduszek ze swoim niewidzialnym przyjacielem.

Według księdza Krzysztofa Fijałkowskiego  żal za grzechy jest na tyle ważnym aspektem życia katolika że: „Bez dobrego rachunku sumienia niemożliwe jest doświadczenie żalu za grzechy. Żal kruszy serce, prowadzi je do nawrócenia i do ponownego zaufania Bogu.” nakładając te słowa katolickiego duchownego na troszkę większy format kościoła jako instytucji, dochodzimy do jednoznacznego wniosku, że bez odpowiedniego podliczenia hańby, bólu, niegodziwości, które kościół zadał swoim  wiernym nie ma szans na naprawę sytuacji w jego wnętrzu. Ciężko jest ukryć fakt, gdy mleko się rozlało tak wartkim strumieniem, ale jak się okazuje kręgosłup moralny kościoła jako instytucji, jest tak wątły moralnie, że nie jest w stanie trzymać się zasad i fundamentów wiary, której ponoć strzeże. Zgodnie z zasadą, że ryba psuje się od głowy, nie sposób dotknąć żywego kościoła wiernych, silnego moralnie, zaopatrzonego w chrześcijańskie wartości, nazywającego siebie cywilizacją życia, gdy Ci którzy go pasą reprezentują zdegenerowaną moralnie grupę osób osadzonych w wirtualnej rzeczywistości swoich dogmatów. Dogmatów oderwanych od realiów i prawdy.

Czy postulat Petera Adrianenssensa, wzywający Benedykta XVI do dymisji miał jakikolwiek sens? Myślę, całkiem poważnie, że jakiekolwiek działania związane z obudzeniem świadomości wiernych o prawdziwym obrazie kościoła ma sens. Z tą organizacją ciężko jest walczyć dekretami, szczególnie w krajach takich jak nasz, ale warto podejmować wszelkie działania, które mogą przyczynić się do obniżania etycznych i moralnych notowań kościoła w społeczeństwie. Ilekroć wsłuchuje się, lub wczytuję w komentatorów naszego politycznego życia w TV, czy prasie, słysząc na przykład wzywanie do poszukiwania kogoś kto poniósłby odpowiedzialność polityczną i moralną za katastrofę smoleńską, nieodparcie na głos zadaje sobie pytanie, dlaczego ci sami komentatorzy dbający o swój obiektywizm, nie chcą na głos na ekranie telewizora, stanowczo słowem na sztampie swojej gazety wezwać głowy kościoła katolickiego, który osobiście odpowiedzialny za ohydne działania przeciwko sprawiedliwości. Dlaczego pan Wojtyła, z takim pietyzmem jest bałajdany w naszym kraju jako ikona polskości, prawdy, miłości i wielu innych banalnych haseł, ale nie jest rozliczany jako głowa instytucji, która w swoich szeregach tolerowała zachowania niegodne i obrzydliwe. Dlaczego nie możliwością jest usłyszeć taka ocenę konieczności poniesienia odpowiedzialności moralnej z ust prezesa PiSdecji, jak wszelkich jego aparatczyków? Dlaczego nasze życie polityczne musi być tak wulgarnie i otwarcie obłudne, dlaczego prawie nikomu nie chce się zachowywać chociaż pozorów obiektywności? I w końcu, dlaczego samo spłeczeństwo tak trudno dochodzi do dośc jasnych i prostych wniosków?

  1. Brak komentarzy.
  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz