Archiwum

Posts Tagged ‘centrum’

Polak Online

3 czerwca 2010 4 Komentarze

Smutna refleksja.

4 kwietnia 2010 1 komentarz

Tradycyjny, splot złych i niezależnych od nas zdarzeń, aczkolwiek, zawsze komplikujących poważnie życie, sprawił że mam wolne. Pieprzyć święta. Dzień ja co dzień, dobry by pracować lub odpoczywać.

Czuje że jestem w jakimś politycznym letargu. Pół śnie, pół jawie. Tak jakby wszystko, co dzieje się w POPiSowym szambie i lewackim bagienku mnie nie dotyczyło, a przynajmniej tylko delikatnie się o mnie ocierało. Nie lubię tego stanu. Kojarzy mi się z jakąś formą odrętwienia, otępienia. Dobrze wiem, że najważniejsze to mieć focus na dom, ale gdy z niego wychodzę otacza mnie rzeczywistość. Rzeczywistość, którą kreują “wielcy” tego kraju, i bądź co bądź, chciałbym mieć chociaż iluzoryczne poczucie, że mam na to wpływ. Wpływ na to, kto będzie należał do tej grupy “wielkich” małych obywateli.

Czytaj dalej…

List otwarty Andrzeja Olechowskiego do wyborców Platformy Obywatelskiej

Nadzieja matką głupich, powiadacie?

11 lipca 2009 3 Komentarze

Nie będe ukrywał, że bardzo podoba mi się polityczny projekt Piskorskiego i z pewnym dystansem, ale jednak kibicuje mu. Nasza scena polityczna rzeczywiście niezwłocznie potrzebuje zmian, powiewu nowego myślenia, które mogłoby odkłamać obecną kwadraturę koła. Ciągłe rozważania i decyzje wyborców, podejmowane pod presją antagonizmów personalnych polityków, z lęku przed powrotem Kaczyńskiego na fotel premiera oraz jego przybocznych aparatczyków na stanowiska ministerialne z upływem czasu staje się destrukcyjne dla kraju. Jak pokazuje nam rzeczywistość, także mają demoralizujący wpływ na klasę polityczną. Jak podkreslałem już nie raz, ten parlament osiągnął masę krytyczną w swej beznadziejności i niewątpliwie największy udział w tym mamy właśnie MY – wyborcy, podejmując decyzje posługując się znacznikiem mniejszego zła. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że obecna koalicja działa destrukcyjnie dla kraju. Można z całą odpowiedzialnością stwierdzić że NIE CHCE robić tyle, ile by mogła. A to tłumacząc się prezydentem Lechem „Veto” Kaczyńskim vel Spieprzaj Dziadu, a to nie konstruktywną opozycją ( zabawnie to brzmi w kontekście psikusa PO przy ustawie medialnej ), a to kryzysem światowym. Odpowiedź jest dość prosta. Platforma świadoma tego iż nie jest w stanie skutecznie rządzić, w tym układzie belwedersko-wiejskim postanowiła odpóścić sobie obecną kadencję sejmu RP, i przy minimum realnej aktywności reformatorskiej, utrzymać sondażowe wyniki, powtórzyć je w wyborach samorządowych, prezydenckich i parlamentarnych. Z pkt. widzenia praktycznego polityka – takie działanie jest sensowne. Z pkt widzenia wyborcy, obywatela wydaje się co najmniej frustrujące. Niechce mi się komentować organizowanych na prędce sondaży prezydenskich, natomiast uważam że moja uwaga warta jest poswięcenia właśnie przedsięwzięciu Piskorskiego. Coś co, od długiego już bardzo czasu było przez wielu zapowiadane stało się faktem: Piskorz wrócił. I szczerze pisząc podoba mi się to w jakim stylu. Widać w tym przemyslany plan, żadne ułańskie szarże z fantazją, ale właśnie dokładny plan. Zreorganizowanie SD, znanej tudzież marki (chociaż zapomnianej przez wielu) na nowo, wokół znanej postaci, dośc wyraźny sygnał w mediach wskazujący na konkretny target, oraz na koniec przyciąganiecie do siebie tych, którzy gwarantują jakość na scenie politycznej, ale nie znajdują się obecnie w mainstreamie politycznego żywota . Nazwiska, które obecnie wydają się krążyć wokół SD wskazują tak naprawdę na możliw siłę „rażenia” pomysłu Piskorskiego. Olechowski, Onyszkiewicz, Frasyniuk, Kalisz, Rosati i inni, nie są postaciami wyjętymi z kapelusza,ale osobowościami. Nie sugerowałbym się tym, że obecnie PD jest poza parlamentem i tak naprawdę ma znikome poparcie społeczne, że Rosati ze swoim Porozumieniem dla Przyszlości osiągnął kiepski wynik w wyborach do parlamentu UE, że Onyszkiewicz medialnie w zasadzie nie istnieje. Zwróćmy uwagę na jedno: w skłóconym obecnie kotle politycznym, zajętym od roku 2005 w zasadzie zażartą wojną pomiedzy PiS, a PO nastepuje naturalne zmęcznie społeczeństwa. Jednakże obywatel, z powodów o ktorych pisałem na wstępie, nie ma alternatywy, nie ma gdzie skierować swoich pozytywnych sympatii. skutkiem tego, część zdesperownych, rozsądnych, wystraszonych trwa przy Platformie, druga część zdecydowanie betonowych wyborców, skreśla krzyżyk na listach PiS lub SLD, PSL. Na fundamencie właśnie tych rzeczywistości tworzy się w końcu naturalne miejsce na formacje prawdziwie centrową, nowoczesną, mającą konkretny, rzeczowy program, otwartą na dyskurs ( w przeciwieństwie sprzedajnego, ludowego języczka u wagi ), kompromis. Liberalną [ moja subiektywna ocena 😛 ], świecką, wierząca w obywatela, i postrzegającą państwo, jako narzędzie usługujące temu obywatelowi, a nie jako aparat nadzoru nad nim. Czy to naiwność przemawia przeze mnie gdy stwierdzam: Wierzę że Piskorskiemu uda się zbudować właśnie takie centrum sceny politycznej, które zagospodaruje od 15-20 % głosów elektoratu? Nie jedna osoba powiedziałaby, że właśnie tak jest. Ja jednak głęboko w to wierzę. Od razu chciałbym zaznaczyć że nie pozostaję bezkrytyczny, co do poczynań Piskorskiego. Daje się zauważyć pierwsze błędy, może nawet mogę napisać symptomy polskiej choroby parlamentarnej. Koncentracja Pawła P. na negatywnej krytyce PO [ ach te osobiste animozje 🙂 ], raczej nie wpywa pozytywie na kształtujący się obraz. Bo jak pokazuje życie, gdy polityk zapada na krytykantus nervulus, przestaje racjonalnie działać. I tego właśnie się boję najbardziej, że ten pomysł rozbije się o przywary naszego politycznego obyczaju. Piskorski musi zacząć mówić o programie, a nie o nim przebąkiwać. Im szybciej władze partii zakończą szerokie konsultacje, tym szybciej spłodzą program. Im szybciej ten program stanie się tematem debaty publicznej i elit politycznych, tym szybciej będzie można budować. Przygotowywać może w końcu żywą, a nie zajadłą kampanię w poszczególnych wyborach, a tych na szczęście dla SD będziemy mieli troszeczkę w najbliższym czasie. Więc jak mawia szumowina Rydzyk, pisze szanowany przeze mnie intel-e-gent: Alleluja i do przodu Paweł, tylko tego nie spierdol !

Na zimno ( cz. I ).

12 czerwca 2009 2 Komentarze


Minęło parę dni. Fala komentarzy przewinęła się przez TV, prasę, internet i zakładowo-biurowe rozmowy, a także towarzyskie nasiadówki przy piffku i wódeczce, jak to w narodowym zwyczaju bywa. Czas odpowiedni, wewnętrzna potrzeba się zrodziła więc chciałbym coś naskrobać i ja. Kampania, kampania i już po kampanii, a naród w jakim potrzasku się znajdował w takim pozostał. wydaje się że klincz w jakim trzyma nas PO i PiS będzie trwał jeszcze długo. Pozytywne jest to że naród, jak się wydaje, zaczął dużo rozumieć z obecnej sytuacji. Nie pociągnął rządowej koalicji do odpowiedzialności za rządy w czasach kryzysu. Pomimo usilnej demagogicznej propagandy brunatno-lewackich PiSiorków. Bardzo dobry wynik wyborczy PO, chociaż niższy od sondażowych prognoz może zadowalać rząd, ale już chyba nie koalicjanta. PSL, który słowami posła Kłopotka wyraził zadowolenie ze status quo naszej sceny politycznej, tak naprawdę chyba powinien przyjąć swój wynik jako podsumowanie swojej działalności po ’89 r. Języczek u wagi, lub jak niektórzy wolą: bezideowa dziwka polityczna, gotowa zawrzeć z każdym umowę koalicyjna w imię sprawowania władzy. Nie ma co ukrywać ze ludowca nie za bardzo chodzi o samo rządzenie, kreowanie dobrej rzeczywistości dla społeczeństwa, a raczej o wpływ na wiele instytucji publicznych, rządowych, z których w niebywale skuteczny sposób potrafią czerpać profity. PiS przegrał, ale czy na pewno. Dość znaczne powiększenie liczby eurodeputowanych może wyraźnie wpłynąć na lepsze samopoczucie prezesa, aparatczyków, prezydenta, ale już nie koniecznie tych, którzy czuja się mocno zepchnięci do trzeciego, czwartego i dalszych rzędów, a w szczególności partyjnych dołów. Co wyraźnie się ujawniło w tym pierwszym tygodniu. Moim skromnym zdaniem, ten jawny zamordyzm, w wykonaniu prezesa i jego lizodupców odbije się w przyszłości czkawka. PiS prowadzący politykę w obecnej konwencji czeka powolna marginalizacja. Potwierdza to wyraźnie przepływ elektoratu, który jednoznacznie wskazuje na to ze PiS może liczyć tylko na swój twardy elektorat. Wszelkie przepowiednie Dorna, Zalewskiego i innych rebeliantów 😉 spełniają się powoli. Ta partia jest skończona, w znaczeniu nie rozwojowa. Tak skostniała struktura, z tak sztywnym i ubogim programem nie może już zaskoczyć społeczeństwa, niczym pozytywnym.
Sukces obwieścił przewodniczący Napieralski…ale cóż mógł innego zrobić? Nie dość ze nie podniósł SLD z kolan, a wręcz namnożył podziałów na lewej stronie. Pomysł z wyjściem z koalicyjnej współpracy z Demokratami w nadziei na przychylniejsze spojrzenie bardziej lewackiego elektoratu nie okazał się w ogóle skuteczny. Polacy jeszcze długi nie łykną mocno w lewa stronę ukierunkowanego ugrupowania ( wyjątkiem może być ubarwiona narodowo Samoobrona i PiS). Sojusz z liberałami i mądre połączenie programowe mogło zaowocować powoli rosnącą siłą centrolewicowa, z liberalnym ekonomicznie programem, niepozbawionym socjalnych bezpieczników. Mądrym pomysłem na spokojne, laickie państwo, dające obywatelom swobody i kreujące realne prawo. Jest jak było, SLD klęczy i jęczy, podobnie jak PiS może liczyć na swój stały elektorat. Jednak dałbym szanse na rozwój, pod warunkiem podejmowania realnych działań, potwierdzających wyraźny laicki program i przesuniecie się bardziej do centrum.
Nie chce mi się za wiele pisać o politycznym planktonie. Mogę tylko śmiać się w głos z Zawiszy, Wierzejskiego, Bendera i reszty katolicko-narodowej bandy. naród ukrócił was o głowę Panowie. Tak więc mamy teraz Europę, która wyraźnie skręciła w prawo, nie tracąc z oczu centrum sceny politycznej.

Kategorie:POLITYKA Tagi: , , , ,

…moim subiektywnym okiem!


Mam taki zwyczaj, nie chodzenia na nowe filmy, gdy wchodzą na ekrany, nie czytania nowości, gdy sztucznie wytwarza się ciśnienie na ich zakup, oraz nie zabierania głosu w sprawach, które bywają ważne, a media czynią z nich kolejny produkt. Skoro dziś mamy 6 czerwca 2009 roku, z czystym sumieniem mogę napisać coś o swoich subiektywnych odczuciach dotyczących 4 czerwca 1989 roku. 20 lat temu miałem 17 lat. Byłem mocno zbuntowany, maksymalnie naiwny. Oczywiście nie mogłem głosować, ale nawet gdyby to w było możliwe nie poszedłbym na wybory. Potem, już mi tak zostało na długie lata. Nie z lenistwa, a z powodu mojej naiwnej zasadniczości. Mojej wydumanej walki z KAŻDYM systemem, czy to czerwonym, różowym, brunatnym, czarnym, po prostu każdym. Widzenie świata 17 latka, bardzo uproszczone, pozbawione szarości, po prostu czarno-białe. Wychowany w domu, gdzie ojciec będąc aparatczykiem KD oraz KW PZPR (Komitet Dzielnicowy, Komitet Wojewódzki, przyp.), regularnie chodził do kościoła, gdzie jego żona, moja ukochana mama, regularnie korzystała z „dobrodziejstw” sakramentów. Wychowywany także przez kościół, przez parę lat byłem jego gorliwym członkiem. Wychowywany wśród sąsiadów, zagorzałych katolików, którym nie przeszkadzała publiczna służba w MO mojego ojca, którzy przez długi okres utrzymywali z naszą rodziną bardzo bliskie stosunki. Wychowywany na dzielnicy, gdzie mój ojciec był szanowanym człowiekiem, przez bardzo długi czas. Do kiedy? Do momentu, gdy nie pojawiła się podziemna SOLIDARNOŚĆ. Wtedy mogę, z całą stanowczością powiedzieć, że rzeczywistość sielskiego życia ( nie mam na myśli łatwego w znaczeniu przetrwania, a raczej pisze o relacjach rodzinno-towarzyskich) prysła niczym bańka mydlana. Zostaliśmy obiektem drwin, szyderstw, donosów, anonimów, intryg w szczególności ze strony właśnie tzw. „opozycyjno-patriotycznej”części naszych przyjaciół, sąsiadów i znajomych. Wcześniej nikomu nie przeszkadzało, że ojciec jest tym kim był, w zawodowym środowisku ojca, dla nikogo nie było fundamentalnym problemem, że chodzi do kościoła, ze jego syn, wraz z matką aktywnie uczestniczy w jego życiu. Wraz ze spolaryzowaniem społeczeństwa po stanie wojennym, odczułem jakość chrześcijańskiego przesłania w naszym społeczeństwie i lojalność tych, którzy podawali się za przyjaciół. I pewnie właśnie nie obiektywizm, tych wszystkich miłośników WC (Wartości Chrześcijańskich, przyp.), JPII, demokratycznej opozycji, a raczej osobiste dotkliwe doświadczenie ich hipokryzji i obłudy, było czynnikiem, który wzbudził tak silną kontestacje polityki, patriotyzmu, każdego możliwego systemu, który w moich młodych i naiwnych oczach był źródłem podziałów, sporów, nienawiści, hańby. Pomimo tej dziwnej niechęci do wszystkiego co się wtedy działo, gdzieś tam wewnątrz mnie, skrzył się podziw dla czasów w jakich przyszło mi żyć. Dla zmian jakie moglem osobiście obserwować i skutków których doświadczałem osobiście.

Minęło 20 lat. Mogę napisać teraz, może dla wielu coś bardzo trywialnego, ale dla mnie coś bardzo osobistego. Gdy oglądałem relacje z otwarcia w Sejmie wystawy „Polska Droga do Wolności”, uświadomiłem sobie coś, tak silnie, po raz pierwszy w moim życiu. I popłakałem się. Uświadomiłem sobie, co tak naprawdę stało się w 1989 r. Jak wiele się zmieniło. Jak, pomimo wszystkich poważnych problemów jakie mamy (ja i moje ukochane stadło), możemy być szczęśliwi że nasze życie, wygląda inaczej niż życie naszych rodziców. Ze mogę siedzieć teraz i śmiało, odważnie pisać te słowa. Że mogę wyrażać głośno swoją opinię. Że mogliśmy wydać na świat nasze ukochane córeczki, właśnie w takich czasach. Gdy przed nimi otwiera się tysiące możliwości zagospodarowania ich życia, bez potrzeby skupiania się, li tylko na idei przetrwania. Bo przecież do tego sprowadzało się życie w realnym socjalizmie. Co z tego że moglem wyjeżdżać na obozy, kolonie, wczasy, każdego roku, gdy tak naprawdę, to życie było jak papier toaletowy. Naprawdę szare, nudne i do dupy. Teraz, wszytko jest w moich rękach. Wszystko zależy ode mnie. Popełnię błędy – poniosę ich konsekwencje. Dokonam słusznych wyborów – sprawie że moje życie będzie lepsze. A co za tym idzie życie moich ukochanych. Żyjemy na wynajętym mieszkaniu, nie mamy oszczędności, nie mamy perspektyw na kupno mieszkania, nie jest nam łatwo…ale żyjemy i odczuwamy to. Nie mając „nic”, mamy tak wiele możliwości. To daje poczucie godności, poczucie człowieczeństwa, poczucie istnienia, aktywnego istnienia, a nie tylko trwania, wegetowania.

Kiedy zacząłem się zastanawiać nad tym głębiej? W roku wyborczym 2005, gdy do władzy doszli ludzie, których mentalność jest dla mnie zaprzeczeniem tego o czym napisałem wyżej. Ludzie, których gdy słucham, to słyszę o tym co jest dla mnie właściwe, moralne, najlepsze. Słyszę jednoznaczne definicje moralności, patriotyzmu, jedynie słusznych wartości. Znów włącza się w moim umyśle sygnał alarmowy. Nadeszli Ci, których celem nie jest służba społeczeństwu,ale ci którzy chcą to społeczeństwo wykreować na swoją modłę. Nadeszli Ci, którzy tak dokładnie przypominają mi młodość i wszystkie dyrdymały o duchowej sile narodu, które w praktyce dodały do mojego życiowego bagażu, bardzo nie miłe doświadczenia. Naturalną reakcją był w 2005 roku wstręt i oburzenie. Wstręt do zacietrzewionych ryjów, wypowiadających „narodowo-socjalistyczno-katolicki” bełkot, wstręt do prostactwa i traktowania społeczeństwa jako „ciemnego ludu”. Wstręt do straszenia dziadkiem w mundurze Wermachtu. Wstręt do pijackich gęb, podrasowanych make-upem stylistów i opalenizną. Wstręt do narodowych haseł, które w rzeczywistości z narodem i jego potrzebami nie mają nic wspólnego, a są tylko wytrychami, otwierającymi umysły naiwnych. Zrodził się bunt i gniew. Gniew na naród, który okazał się łatwiejszy do zmanipulowania niż myślałem, który dał się wciągnąć w ogłupiającą kampanię demagogów, który kupił wszystkie tanie hasełka, za których realizacje płacimy wszyscy. Oczywiście, takie wybory narodu to cena demokracji, wolności, swobody. Pomimo wszystko myślę, że jest to cena którą warto zapłacić. Gdyż ponad tym wszystkim, jest codzienna świadomość, ze jestem wolny, ze zniewolić mogę tylko sam siebie, zamykając się w okowach jednoznacznych ocen, radykalnych poglądów, nie umiejętności podejmowania wyzwań, zawierania i szukania kompromisów, dyskutowania.

Intel-e-gent w jednym ze swoich postów, komentujących osiągnięcia 20-lecia, użył takiego oto sformułowania by podsumować swoje rozważania: „Bilans nie jest jednoznaczny. Dostaliśmy wolność, ale płacimy za nią wysoką cenę. Niemniej pewne jest to, że niewielka część postulatów miała olbrzymie znaczenie, jak się później okazało. ” Odpowiedziałem, ze stwierdzenie takie ( niejednoznaczność) zasługuje na określenie mianem herezji. Czy tak trudno ocenić obiektywnie: Żyjemy w wolnym, niepodległym kraju, możemy o sobie samo stanowić. To co się dzieje z naszym życiem, z naszymi rodzinami w zdecydowanej większości przypadków jest zdeterminowane przez nas samych. Rzeczywistość, jest może bardziej brutalna dla tych którzy nauczyli się ze państwo ich niańczy, jednak ta rzeczywistość jednocześnie daje każdemu z nas o wiele więcej narzędzi by sobie z nią radzić. Nigdy nie będzie idealnie, ale mamy cel do którego powinno się dążyć. Państwo, które realizuje politykę przyjazną wobec obywatela, a nie politykę dobrej cioci, czy tez surowego opiekuna. Państwo, które ma nas wspierać w budowaniu poczucia własnej wartości, które ma nam pomagać w myśleniu, ułatwiając realizację naszych pomysłów, marzeń, a nie zapewniać byt naszym dzieciom, troszczyć się o mój budżet domowy. To My je płodzimy i to My jesteśmy za nie odpowiedzialni pod każdym względem. Fakt ze po 20 latach przemian jesteśmy JEDNOZNACZNIE bliżej takiego idealnego państwa, równocześnie JEDNOZNACZNIE dalej od realnego socjalizmu, świadczy o tym że 4 czerwca 1989 roku zrodził narodowy sukces. WSZYSTKIE korzyści, przewyższają straty w sposób JEDNOZNACZNY. Zacieranie w jakikolwiek sposób takiego rachunku, jest nieobiektywne, jest niczym ocenianie Rewolucji Francuskiej, tylko poprzez pryzmat terroru jacobinów, autorytarnych rządów Napoleona. Patrząc na 4 czerwca 1989 roku, oraz na minione 20 lat, musimy spojrzeć szerzej, właśnie tak, jak w tej chwili oceniamy Wielka Rewolucję Francuską. Każde działanie, które w przyszłości przynosi tak wielki horyzont perspektyw, jaki teraz, jako naród mamy przed sobą, jest jednoznacznym SUKCESEM NAS WSZYSTKICH. To napisałem JA heimdall.laik, dawny ultra lewak, anarchista…prawdziwym cudem jest środek, równowaga, kompromis.

Kategorie:HISTORIA, POLITYKA Tagi: , ,